Dziś lało u nas cały dzień. Gdy las jest kompletnie mokry warto wybrać się na spacer i potrenować podstawowe umiejętności. W tym wypadku oczywiście celem było rozpalenie ognia.
Dobrze przyjąć sobie pewne założenia dla treningu. Na tę okazję postanowiłem, że do rozpalenia ognia użyję tylko drewna i tylko leszczyny.
W lesie wszystko całkiem mokre.
Szybkie schronienie z DD poncho zapewni ochronę przed deszczem i pozwoli spokojnie przygotować rozpałkę.
Dziś użyjemy tylko leszczyny. To bardzo wdzięczny materiał do rozpalania ognia. Suche gałęzie leszczyny bardzo często stoją pionowo i dzięki temu nie mokną tak bardzo. Można je bardzo łatwo pozyskać. Przyjemnie też struga się to drewno i robi pierzaste patyki.
Po kilku minutach mamy materiał gotowy to preparacji.
Zmierzch szybko zapada a to sprawia, że aparat przestaje działać jak należy. Wybaczcie jakość ostatnich fotografii.
Mora 511 szybko struga i rozdziela gałęzie na “łatwopalny” materiał. Przy tej okazji pierwszy raz od bardzo długiego czasu użyłem zapałki zamiast krzesiwa. To ciekawe uczucie, gdy przypomnimy sobie jak łatwo rozpala się ogień zapałkami.
Parę chwil później cieszyłem się płonącym ogniem i mogłem się trochę podsuszyć.
Leszczyna, Mora 511, 6-8 pierzastych patyków, trochę rozszczepionych kawałków, jedna zapałka i mamy ogień nawet w trudnych warunkach. Dobry spacer.
Autor: Marcin Surowiec “Treasure Hunter”